Powiedziałem, że nigdy nie przebiegnę maratonu – oto dlaczego to zrobiłem
Wiele osób waha się, czy nazwać siebie biegaczami. Powiedzą, że nie są wystarczająco szybcy; nie biegną wystarczająco daleko. Kiedyś się zgadzałem. Myślałem, że biegacze rodzą się tacy, a jako ktoś, kto tak naprawdę nigdy nie biegał, chyba że musiał, wydawało mi się, że bieganie dla ćwiczeń (lub – och! – dla zabawy) po prostu nie było w moim DNA. (Weź udział w naszym 30-dniowym wyzwaniu biegowym, aby biegać szybciej, zwiększać swoją wytrzymałość i nie tylko). Myślę jednak, że jestem stworzona do szukania wyzwań i najlepiej funkcjonuję pod presją. Mimo że bardzo podobało mi się członkostwo w ClassPass,...

Powiedziałem, że nigdy nie przebiegnę maratonu – oto dlaczego to zrobiłem
Wiele osób waha się, czy nazwać siebie biegaczami. Powiedzą, że nie są wystarczająco szybcy; nie biegną wystarczająco daleko. Kiedyś się zgadzałem. Myślałem, że biegacze rodzą się tacy, a jako ktoś, kto tak naprawdę nigdy nie biegał, chyba że musiał, wydawało mi się, że bieganie dla ćwiczeń (lub – och! – dla zabawy) po prostu nie było w moim DNA. (Dołącz do naszego 30-dniowego wyzwania biegowego, aby biegać szybciej, zwiększać swoją wytrzymałość i nie tylko.)
Myślę jednak, że mam skłonność do szukania wyzwań i najlepiej pracuję pod presją. Chociaż członkostwo w ClassPass sprawiało mi przyjemność, tak bardzo wypalałem się, skacząc od studia do studia, nie myśląc o żadnym konkretnym celu końcowym. Więc zapisałem się na 10 tys. w połowie kwietnia ubiegłego roku. Nigdy w życiu nie przebiegłem więcej niż trzy mile (a to były marne mile), więc próba podwojenia dystansu do pierwszego weekendu czerwca wydawała mi się dość duża. I zrobiłem to! Nie było ładnie – w dniu wyścigu było cholernie gorąco, bolały mnie stopy, chciałem pobiegać i myślałem, że może to skończyć się wymiotowaniem. Ale byłem dumny, że wyznaczyłem sobie ten cel i go zrealizowałem.
Nie poprzestałem na tym. W październiku planowałem przebiec półmaraton. Podczas tego wyścigu koleżanka, z którą biegałam, powiedziała mi, że jej zdaniem w następnej kolejności uda mi się przebiec maraton. Roześmiałem się i powiedziałem: jasne, ale to, że mogę, nie znaczy, że chcę.
Nie chciałem, bo nie uważałem się za biegacza. A gdybym nie czuł się biegaczem, jak mógłbym zmusić się do biegu tak długo i tak cholernie daleko? Jasne, biegałem, ale znani mi biegacze woleli to robić w wolnym czasie, bo sprawiało im to przyjemność. Nie sprawia mi przyjemności bieganie. OK, to nie znaczy, że bieganie nigdy nie sprawia mi przyjemności. Ale nie dlatego to robię. Biegam, bo to jeden z niewielu sposobów na znalezienie samotnego spokoju w ponad ośmiomilionowym mieście. Jednocześnie pomogło mi znaleźć grupę przyjaciół, którzy mnie motywują, gdy sama nie potrafię się zmotywować. Biegam, bo pomogło mi to powstrzymać przewlekłą depresję; ponieważ jest to ujście stresu, który narasta w ciągu tygodnia pracy. Biegam, bo zawsze mogę biegać szybciej, silniej i dłużej. I uwielbiam to uczucie, gdy pomyślę o prędkości lub czasie, którego nigdy wcześniej nie osiągnąłem, i zmiażdżę to.
Po tym wyścigu kontynuowałem bieganie. I gdzieś pomiędzy końcem mojego drugiego półmaratonu w listopadzie a ostatnim biegiem 2015 roku w sylwestra uświadomiłam sobie, że nie tylko nie mogłam się doczekać moich biegów, ale wręcz za nimi tęskniłam.
W styczniu poczułem się niespokojny i nie miałem konkretnego celu, do którego mógłbym dążyć. Potem zaproponowano mi udział w maratonie bostońskim. Maraton Bostoński to jedyny maraton, jakim kiedykolwiek się interesowałem – zwłaszcza zanim zacząłem biegać. Poszedłem na studia do Bostonu. Przez trzy lata świętowałam poniedziałek maratoński, siedząc na podwyższonej kratce przy Beacon Street i wraz z siostrami kibicując biegaczom. Wtedy nawet nie wyobrażałem sobie, że pewnego dnia znajdę się po drugiej stronie barykady. Zapisując się nie byłam nawet pewna, czy dojadę do mety. Ale maraton bostoński jest częścią mojej historii, a to dałoby mi szansę bycia częścią historii wyścigu. Musiałem przynajmniej spróbować.
Poważnie podchodziłem do treningów – byłem kompletnym nowicjuszem, który dostał szansę wystartowania w jednym z najbardziej prestiżowych wyścigów w kraju i nie chciałem tego narażać. Oznaczało to zaplanowanie przejazdów po pracy do 20:30. (ponieważ nawet trening maratoński nie zmienił mnie w porannego ćwiczącego), rezygnację z picia w piątkowe wieczory, jeśli nie chciałem cierpieć z powodu poważnych problemów żołądkowych, długich biegów w soboty i poświęcania do czterech godzin potencjalnego czasu na brunch w te soboty (to suuuuck). Były krótkie biegi, podczas których czułem, że nogi mam jak z ołowiu, i długie, podczas których ściskałem się na każdym kilometrze. Moje stopy wyglądały na sękate i ocierałam się w miejscach, w których nigdy nie powinnam się trzeć. (Zobacz: Jak bieganie maratonu naprawdę wpływa na twoje ciało.) Były chwile, kiedy chciałam przebiec milę w jednym biegu, i takie, kiedy chciałam całkowicie pominąć bieg.
Ale pomimo tego, podobał mi się ten proces. Nie użyłbym słowa na „F”, ale każda mila, którą dodałem do moich długich biegów i każda sekunda, w której straciłem prędkość, oznaczała, że rejestrowałem nowe PR w trybie reg, co było naprawdę niesamowite. Kto nie kocha tego poczucia spełnienia? Więc kiedy miałem wolny dzień, nie chciałem się wyrywać. Nie chciałem dać sobie odpocząć – ani w tym momencie, ani w dniu wyścigu. (Oto 17 rzeczy, których możesz się spodziewać, biegnąc swój pierwszy maraton.)
Nie wiem, kiedy to do mnie dotarło; nie było żadnego „aha!” Moment. Ale jestem biegaczem. Biegaczem zostałam dawno temu, kiedy po raz pierwszy zawiązałam tenisówki i zdecydowałam się biegać – nawet jeśli wtedy o tym nie wiedziałam. Jeśli biegasz, jesteś biegaczem. To takie proste. Nadal nie sprawia mi to przyjemności, ale to coś o wiele więcej. To wzmacniające, wyczerpujące, wymagające, nieszczęśliwe i ekscytujące – czasem wszystko w promieniu mili.
Nigdy nie myślałem, że przebiegnę 26,2 mil. Nawet nie myślałem, że mogę to zrobić. Ale kiedy przestałem martwić się tym, co uczyniło mnie biegaczem i skupiłem się na samym bieganiu, zdziwiłem się, do czego naprawdę jestem zdolny. Biegnę maraton, bo myślałem, że nie dam rady i chciałem udowodnić, że się mylę. Skończyłam ją, żeby pokazać innym, że nie powinni bać się zaczynać. Hej, to może być nawet zabawne.