Jestem wdzięczny rodzicom, którzy nauczyli mnie uprawiać fitness (i zapomnieć o rywalizacji)

Transparenz: Redaktionell erstellt und geprüft.
Veröffentlicht am

W dni, w które się nie ruszam, czuję to. Jasne, są chwile, kiedy nie chce mi się ćwiczyć – kiedy boję się samej myśli o zamianie kanapy na matę do jogi. Ale przez większość czasu budzę się pragnąc świeżego powietrza i kilometrów lub haju podczas zajęć spinningowych. Lubię ćwiczenia. Niedawno uświadomiłam sobie, że nawyk (i pasję) do ćwiczeń w dużej mierze zawdzięczam moim rodzicom. Kiedy dorastałem, moja mama i ja biegaliśmy po naszej małej okolicy. W pewnym momencie uczyłem się ich na pamięć, odwiedzałem je sam po długich dniach w szkole lub...

An den Tagen, an denen ich mich nicht bewege, spüre ich es. Sicher, es gibt Zeiten, in denen ich nicht trainieren möchte – wenn mir der bloße Gedanke graut, die Couch gegen die Yogamatte einzutauschen. Aber meistens wache ich auf und sehne mich nach frischer Luft und Meilen oder dem Hoch eines Spinning-Kurses. Ich genieße Übung. Kürzlich wurde mir klar, dass ich meine Gewohnheit (und Leidenschaft für) Sport größtenteils meinen Eltern zu verdanken habe. Als ich aufwuchs, joggten meine Mutter und ich verschiedene Runden durch unser kleines Stadtviertel. Irgendwann lernte ich sie auswendig, besuchte sie alleine nach langen Schultagen oder …
W dni, w które się nie ruszam, czuję to. Jasne, są chwile, kiedy nie chce mi się ćwiczyć – kiedy boję się samej myśli o zamianie kanapy na matę do jogi. Ale przez większość czasu budzę się pragnąc świeżego powietrza i kilometrów lub haju podczas zajęć spinningowych. Lubię ćwiczenia. Niedawno uświadomiłam sobie, że nawyk (i pasję) do ćwiczeń w dużej mierze zawdzięczam moim rodzicom. Kiedy dorastałem, moja mama i ja biegaliśmy po naszej małej okolicy. W pewnym momencie uczyłem się ich na pamięć, odwiedzałem je sam po długich dniach w szkole lub...

Jestem wdzięczny rodzicom, którzy nauczyli mnie uprawiać fitness (i zapomnieć o rywalizacji)

W dni, w które się nie ruszam, czuję to. Jasne, są chwile, kiedy nie chce mi się ćwiczyć – kiedy boję się samej myśli o zamianie kanapy na matę do jogi. Ale przez większość czasu budzę się pragnąc świeżego powietrza i kilometrów lub haju podczas zajęć spinningowych. Lubię ćwiczenia.

Niedawno uświadomiłam sobie, że nawyk (i pasję) do ćwiczeń w dużej mierze zawdzięczam moim rodzicom.

Kiedy dorastałem, moja mama i ja biegaliśmy po naszej małej okolicy. W końcu nauczyłem się ich na pamięć, odwiedzając ich samotnie po długich dniach w szkole, a w późniejszych latach podczas wycieczek do domu. W każdym mieście, w którym mieszkałem – w Nowym Jorku; Betlejem, Pensylwania; Boston – Po przyjeździe stworzyłem własne trasy biegowe i odwiedzałem je ponownie po pracy lub w weekendowe poranki (w tym podczas miesiąca miodowego w Toskanii).

Mój ojciec nauczył mnie rzucać piłką nożną, pływał z nami w oceanie, trenował nasze młodzieżowe drużyny piłkarskie. Kiedy w szkole średniej zdałem sobie sprawę, że koszykówka – ani koordynacja i szybkokurczliwe mięśnie – to nie moja bajka (czytaj: uszczypnięte palce), rodzice zachęcili mnie, żebym trenował halową drużynę piłki nożnej mojej młodszej siostry; aby wraz z przyjaciółmi założyć własną ligę hokeja halowego. Zrobiłem oba. Podobało mi się jedno i drugie.

Dziś wizyty u obojga rodziców często łączone są z aktywnością fizyczną. Mój tata i ja regularnie biegamy 7-kilometrową pętlę wzdłuż rzeki Charles w Bostonie; Razem z mamą uczęszczamy na zajęcia studyjne.

Znam ludzi, dla których w okresie dorastania ćwiczenia były raczej koniecznością, czymś, co im kazano robić tylko ze względu na wygląd. Mam innych przyjaciół, których rodzice namawiali ich, aby byli najlepsi, wygrywali mecze, uprawiali sporty I ligi i rywalizowali. Nie ma w tym nic złego – ani w dążeniu do określonego wyglądu, ani w byciu konkurencyjnym. (Czasami żałuję, że nie mam w sobie więcej ducha rywalizacji ani chęci, aby *wreszcie* pracować nad osiągnięciem sześciopaku). Każdy ma swoje własne powody, dla których warto się przeprowadzić, i każdy jest inny. Ponadto doskonalenie się w czymś i osiąganie celów – oraz uczenie się tego od najmłodszych lat – może pomóc w budowaniu motywacji.

Ale odkryłem też coś przeciwnego: czasami, gdy w ćwiczeniach i sporcie chodzi o zwycięstwo, gdy chodzi o trening, aby być najlepszym, gdy chodzi o motywację zewnętrzną, czasami może to stracić na atrakcyjności, gdy struktury szkoły rozproszą się, a dorosłość podniesie głowę.

Moi rodzice nigdy nie „narzucali” mi sportu. Moja mama nigdy nie komentowała wyniku meczu hokeja na trawie w szkole średniej (chociaż była na każdym meczu). Nigdy nie wspomniała o moim czasie w półmaratonie (ale była na mecie mojego pierwszego półmaratonu na Bermudach). Nauczyła mnie na swoim przykładzie, jaką moc ma poranny jogging na kolejne 10 godzin dnia i 10 lat życia.

Mój tata nigdy nie sugerował, żebym uprawiał sport na studiach (ale gdy flirtowałem z tym pomysłem, zabierał mnie na spotkania z trenerami z college'u). To on poparł moją decyzję, a nie ten, który ją popchnął. Grając, nauczył mnie również, że fitness nie zawsze musi odbywać się na siłowni. Czasami wystarczy pływanie, spacer lub przejażdżka rowerem – zwłaszcza jeśli dobrze się bawisz.

Mój brat grał w hokeja w I lidze na studiach, moja siostra gra w klubową piłkę nożną na studiach, a ja zarabiam na życie i piszę o zdrowiu i sprawności fizycznej. Rankiem w dniu mojego ślubu pojechaliśmy z rodzeństwem na plażę, gdzie później tego samego dnia brałam ślub, i razem przeszliśmy 3-kilometrowy odcinek piasku.

Nie jestem rodzicem. I wcale nie twierdzę, że to, co zrobili moi rodzice, jest „właściwym” sposobem działania. Ale myślę, że na tym skorzystałem. Sposób, w jaki moi rodzice podeszli do fitnessu, wpływa również na moje spojrzenie na to, jak pewnego dnia będę wychowywać dzieci – zwłaszcza biorąc pod uwagę, że jestem żoną byłego sportowca I ligi, który bardzo aktywnie rywalizuje (tego mi brakowało!). Jednak przekazywanie wewnętrznej motywacji innym ludziom wydaje się cholernie trudną rzeczą. Osobiście nie mógłbym być bardziej wdzięczny, szczególnie o tej porze roku.

W poranek w Święto Dziękczynienia biegam kłusem indyczym na dystansie 10 km. To mój spokój, wytchnienie na cały dzień, moja energia przed szalonym biegiem. Moi rodzice nie dotrą na metę, ale to oni są jednym z głównych powodów, dla których znajdę się na starcie.

Quellen: